Nasze kredyty mieszkaniowe są najdroższe w Unii Europejskiej. Debata publiczna na ten temat toczy się od dłuższego czasu i ostatnio rozgorzała za sprawą aktywisty z dużymi zasięgami w internecie - Jana Śpiewaka, który na platformie X skomentował marże kredytów hipotecznych w krajach UE.
"Wedle danych Europejskiego Banku Centralnego same marże na kredyty hipoteczne są trzy razy wyższe niż średnia dla Unii Europejskiej. Sama marża wynosi tyle w Polsce ile całkowity koszt kredytu hipotecznego w wielu krajach UE" - napisał. "Najlepsze jest to, że Skarb Państwa posiada albo ma udziały w wielu bankach. Mogliby jutro obniżyć do minimum marżę, jednak tego postulatu nie ma. Są tylko propozycje dopłat do koszmarnie drogich kredytów, bo bank musi zarobić fortunę na marży i wiborze" - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Media podjęły temat, przedstawiciele sektora bankowego zarzucili dziennikarzom nierozróżnianie marż w rozumieniu polskim od marż w rozumieniu europejskim. Do akcji wkroczył marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
"Polska to mistrz Europy drogich kredytów. Nie ma dziś żadnego powodu, by Polak za kredyt płacił więcej niż Czech lub Niemiec. Zwróciłem się do Prezesa NBP Adama Glapińskiego z prośbą o obniżenie stóp procentowych" - napisał na X Lider Polski 2050 i kandydat na prezydenta Trzeciej Drogi.
Marszałek nie uderzył w banki komercyjne, od których zależy marża, lecz w bank centralny, który ma wpływ na wysokość odsetek. Natomiast oprocentowanie kredytu to tak naprawdę wypadkowa obu tych składników - stopy procentowej WIBOR (więcej na jej temat można przeczytać TUTAJ), zależnej od stopy referencyjnej NBP, oraz marży, czyli premii za ryzyko. Na marszałka padły gromy oburzenia ze strony sektora bankowego. Zarzucono mu, że lekceważy prawa ekonomii na potrzeby zbijania politycznego kapitału.
Polska marża rozgrzana do czerwoności
Na początek wyjaśnijmy, czym są marże liczone według metodologii Europejskiego Banku Centralnego (EBC), do których odniósł się wspomniany na samym początku Jan Śpiewak.
Marże kredytowe według definicji EBC to różnica między oprocentowaniem kredytów a oprocentowaniem depozytów gospodarstw domowych, m.in. lokat. Precyzyjniej - to różnica między stopami procentowymi monetarnych instytucji finansowych dla nowych kredytów a średnią ważoną stopą nowych depozytów od gospodarstw domowych. Jak widać na poniższej grafice, w Polsce jest ona najwyższa w Unii Europejskiej. Wynosi bowiem 3,5 proc. W przypadku krajów spoza strefy euro, które operują własnymi walutami, brane są pod uwagę stopy dla pożyczek i depozytów zarówno w euro, jak i walucie krajowej.
W polskim sektorze bankowym mamy obecnie do czynienia z nadpłynnością. To oznacza, że banki mają więcej pieniędzy, niż rynek jest skłonny wchłonąć.
Relacja depozytów (1,96 bln zł) do kredytów (1,2 bln zł) pozostaje na naszym rynku jedną z najniższych wśród europejskich sektorów bankowych. Polskie banki udzielają kredytów na kwotę stanowiącą zaledwie 60 proc. zgromadzonych depozytów. Zamiast udzielaniem kredytów, zajmują się kupowaniem obligacji Skarbu Państwa, czyli papierów dłużnych, dzięki którym - podobnie jak w przypadku kredytów - zarabiają na odsetkach. Tym samym pieniądze płyną do budżetu państwa, a nie do gospodarki, w związku z czym dług publiczny rośnie, a nasz kraj się nie rozwija. Świadczy o tym choćby niski wskaźnik inwestycji, który plasuje nas w ogonie UE.
Nie jest to bez znaczenia. Polski sektor bankowy jest jednym z najmniejszych w Europie. Widać to po wskaźniku podaży kredytów dla sektora niefinansowego w stosunku do PKB. W połowie 2024 r. wyniósł zaledwie tyle, co w 2015 r. (88,7 proc.). Dla porównania, aktywa hiszpańskiego sektora bankowego w relacji do PKB wyniosły w połowie 2024 r. 258 proc., a francuskiego 324 proc. Z kolei w Czechach stosunek aktywów sektora bankowego do PKB wynosi 150 proc. Jak tłumaczył w rozmowie z Business Insider Polska Tomasz Pawlonka, ekspert Związku Banków Polskich, efekt skali może częściowo tłumaczyć różnice w oprocentowaniu hipotek w Polsce i innych krajach. Większa sprzedaż może bowiem przełożyć się na niższy koszt kredytu.
"Znieśmy podatek bankowy"
Czynnikiem, który zniechęca polskie banki do udzielania kredytów, jest podatek bankowy, skonstruowany w taki sposób, że instytucje finansowe płacą go od wolumenu udzielonych kredytów. Sektor od dawna apeluje o zmiany w formule opodatkowania.
Nie słyszę z ust parlamentarzystów: "znieśmy podatek bankowy", a dzięki temu kredyty mogłyby być tańsze. Co do nawoływań o obniżenie stóp procentowych, gdy w trakcie pandemii szalała inflacja, również nie słyszałem, aby politycy pochylali się nad losem depozytariuszy czy posiadaczy obligacji opartych o WIBOR, którzy w tym czasie stracili ponad 100 mld zł realnej wartości oszczędności. Nie słyszałem o żadnym liście do prezesa NBP z prośbą o podwyżki stóp procentowych, aby oszczędności Polaków nie traciły w zastraszającym tempie na wartości - zauważa w rozmowie z money.pl Marcin Materna, analityk Domu Maklerskiego Banku Millennium.
Jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe stricte, popyt na hipoteki jest obecnie istotnie mniejszy niż w poprzednich latach, kiedy sprzedaż napędzał tani pieniądz w gospodarce lub rządowe programy mieszkaniowe, polegające na dopłatach do rat. Ponieważ pieniądz jest obecnie relatywnie drogi (kwestię tę reguluje Rada Polityki Pieniężnej, która wysokością stopy procentowej chłodzi lub rozgrzewa gospodarkę w zależności od poziomu inflacji) słabo sprzedaje się w bankach. Warto zaznaczyć, że problem ten nie dotyczy wyłącznie hipotek. Banki nie mają również impulsu, aby schodzić z ceny hipotek, bo zarabiają na papierach skarbowych, o czym wspomnieliśmy wcześniej.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Na koszt kredytu składa się część odsetkowa, zależna od stopy procentowej NBP, wyrażona jako WIBOR, oraz marża banku w rozumieniu krajowym.
Średni poziom marż dla kredytu hipotecznego w ubiegłym roku kształtował się miesięcznie w przedziale 1,5-2,08 proc. To około dwóch razy mniej niż pokazuje grafika dotycząca marż w ujęciu unijnym (3,5 proc.).
- Zasadniczo dokonywanie porównania międzynarodowego marż kredytowych (w naszym rozumieniu tego terminu) jest skrajnie utrudnione ze względu na fakt, że na poziom marż przy kredycie hipotecznym wpływa zbyt wiele czynników: profil kredytowy klienta, wkład własny, skorzystanie z cross sellingu (sprzedaży dodatkowego produktu - przyp. red.), apetyt banku na ryzyko, jakość portfela kredytowego; w mniejszym stopniu też otoczenie makro w danym kraju. Z tego względu, praktycznie niemożliwe jest dostosowanie tych wszystkich danych do wspólnego mianownika w ujęciu międzynarodowym i dokonanie prostego zestawienia poziomu marż. Nawet roczniki statystyczne poświęcone wyłącznie rynkom kredytów hipotecznych w ujęciu międzynarodowym nie posługują się takim zestawieniem, bo to trochę porównywanie jabłek z pomarańczami - przekonuje money.pl Agnieszka Nierodka, ekspertka Związku Banków Polskich.
Odpowiedzialność zbiorowa
Niemal jedną trzecią marży banku w rozumieniu premii za ryzyko stanowi koszt związany z kredytami walutowymi. Gdyby nie ten komponent kosztowy w cenie polskich kredytów, marża byłby mniej więcej na poziomie średniej unijnej. Innymi słowy, gdyby frankowicze nie wygrywali sądowych batalii o darmowe kredyty, nowi kredytobiorcy płaciliby niższe marże. Bankowcy twierdzą, że gdyby nie rekordowe zyski, które sektor zawdzięcza w szczególności wysokim stopom procentowym NBP (zysk netto sektora bankowego w ubiegłym roku wyniósł 42 mld zł i był o 51,9 proc. wyższy w porównaniu z rokiem wcześniejszym), niektóre banki miałyby z udźwignięciem kosztów frankowych.
Co ważne, śladem frankowiczów podążają też złotówkowicze - zarówno hipoteczni, jak i gotówkowi. Rośnie liczba pozwów wiborowych. I choć na razie linia orzecznicza na tym polu jeszcze się nie ukształtowała, to jest to potencjalny czynnik ryzyka, który w przyszłości może wywindować marżę banku na jeszcze wyższe poziomy.
Odpowiadając na pytanie, kiedy marże kredytów hipotecznych w rozumieniu EBC, które wywołały burzliwą dyskusję, spadną, należy odpowiedzieć wymijająco: to zależy.
Stopa referencyjna NBP, która ma przełożenie na oprocentowanie kredytów, od października 2023 r. nieprzerwanie wynosi 5,75 proc. Od tamtego czasu zarówno w polskiej gospodarce, jak i w jej otoczeniu, wiele się zmieniło.
Przede wszystkim, radykalnie zmalała inflacja nad Wisłą. Po drugie, stopy procentowe obniżyło wiele innych banków centralnych. To prowokuje pytanie, ile jest polityki w polityce fiskalnej, której być tam w ogóle nie powinno. Pisaliśmy o tym w money.pl w grudniu, gdy prezes NBP nieoczekiwanie oświadczył, że w 2025 r. nie będzie miejsca na obniżkę stóp procentowych. Zatem tak długo, jak odsetki kredytowe będą wysokie, a odsetki od depozytów niskie, tak długo marże według EBC będę się świecić w Polsce na czerwono.
Karolina Wysota i Grzegorz Siemionczyk, dziennikarze money.pl