„Proponujemy auta wyłącznie z dobrą historią, odpowiednim wyposażeniem oraz solidnymi parametrami technicznymi. Polecamy tylko te pojazdy, co do których mamy pewność, że nowy właściciel będzie zadowolony. Zależy nam na budowaniu otwartych i przyjacielskich relacji z Klientami” - to reklama i zobowiązanie marki CarForFriend (CFF), pod którą importerską działalność prowadzi firma JCK. Spółka ma jednak problemy, a klienci czują się pozostawieni na lodzie.
Kasa poszła, towaru nie ma
Spółka JCK chwali się, że działa od sześciu lat w sześciu krajach i sprowadziła z zagranicy ponad tysiąc samochodów. Dotychczas rozwijała się i prowadziła biznes bez większych zakłóceń. Model biznesowy polegał na tym, że klient zamawiał interesujące go auto, wpłacał zaliczkę (30-50 proc. ceny końcowej), potem resztę pieniędzy, a JCK załatwiała formalności (np. tłumaczenia dokumentów) za granicą, kupowała pojazd na siebie, sprowadzała go do kraju, a następnie sprzedawała klientowi. Ostatnio jednak maszynka się zacięła. Kolejni klienci, którzy wpłacili pieniądze na auto, nie dostali ani auta, ani zwrotu pieniędzy.
– Chciałem kupić używany samochód. W sieci znalazłem stronę www.carforfriend.pl polskiej spółki JCK, która świadczy usługi importu aut. Wypełniłem formularz i wpłaciłem 1 tys. zł zaliczki. Pod koniec września 2023 r. wpłaciłem całą kwotę, czyli 55 tys. zł. Od tamtej pory cisza. Samochodu nie dostałem. Zadzwoniłem nawet do niemieckiego komisu, z którego miał pochodzić mój pojazd. Dowiedziałem się, że firma JCK nie zapłaciła za niego. Dotychczas nie otrzymałem ani auta, ani zwrotu pieniędzy. Mało tego: do firmy nie można się w ogóle dodzwonić, nie odpowiada na e-maile – opowiada Maciej Janiszewski, jeden z niedoszłych klientów JCK.
Na Facebooku założył profil „CFF – czekamy na samochód lub zwrot pieniędzy”. Jest na nim wiele osób, które czują się pokrzywdzone przez importera i wymieniają się informacjami.
Firma próbuje się uratować
Jacek Fijołek, prezes JCK, tłumaczy, z czego wynikają opóźnienia w dostawach aut.
– W zeszłym roku sprzedaliśmy około 300 samochodów. Wszystko układało się dobrze. Problemy finansowe zaczęły się wczesną wiosną tego roku, kiedy wycofał się duży inwestor. Było to dla nas zaskoczeniem i oznaczało spore perturbacje. Dotychczas dostarczaliśmy klientom pojazdy w ciągu 2-3 tygodni, natomiast obecnie ten czas sięga nawet dwóch miesięcy. Mamy po prostu problemy z finansowaniem działalności, ale nie poddajemy się i cały czas szukamy wyjścia. Rozmawiamy z bankami i potencjalnym niemieckim inwestorem. Bardzo nam zależy na uratowaniu firmy i prowadzeniu dalszej działalności – mówi Jacek Fijołek.
Obiecuje, że klienci nie zostaną z niczym.
– Będziemy się starać dostarczyć niektórym klientom zamówione samochody. Nie sądzę, aby udało się to wobec wszystkich, więc pozostałym osobom chcemy zwrócić pieniądze do połowy lutego 2024 r. – mówi prezes JCK.
Zapewnia, że obecnie firma nie przyjmuje zaliczek od nowych klientów.
– Zmieniliśmy system. Klienci płacą za pojazdy bezpośrednio zagranicznemu sprzedawcy, a my tylko organizujemy logistykę, czyli tłumaczenia dokumentów, badania samochodów i sprowadzenie ich do kraju – mówi Jacek Fijołek.