Pekin nie ustaje w szykanowaniu Litwy. Bałtycki kraj nie tylko został usunięty z chińskiego rejestru celnego, co uniemożliwia Litwinom bezpośredni eksport za Mur, ale władze ChRL naciskają również na firmy z innych państw, by nie korzystały z litewskich produktów - donoszą przedstawiciele tamtejszego biznesu.


Litwa znalazła się na celowniku Pekinu po tym, jak przed niespełna miesiącem w Wilnie otwarto Biuro Przedstawicielskie Tajwanu. Władze Chińskiej Republiki Ludowej zdenerwowało nie tyle powstanie "nieoficjalnej ambasady" Republiki Chińskiej, ponieważ takie istnieją już w wielu krajach świata, m.in. w Polsce, ale użycie w nazwie słowa "Tajwan", a nie - jak zwykle - Tajpej. Pekin uważa wyspę za zbuntowaną prowincję i dąży do unifikacji. Zdecydowana większość Tajwańczyków opowiada się przeciwko takiemu posunięciu.
W ubiegłym tygodniu litewski biznes donosił, że bałtycki kraj został usunięty z chińskiego rejestru celnego, co uniemożliwia handel z Państwem Środka. "To bezprecedensowe. To wycofanie z wykazu jest de facto najpoważniejszą sankcją handlową, jaką może zastosować ChRL. Nigdy wcześniej tego nie robił" - komentował wówczas Jeffrey Wilson z Perth USAsia Centre.
Okazuje się, że chińskie władze posunęły się krok dalej, naciskając na firmy z innych krajów, by nie korzystały z litewskich produktów. "[Chińczycy] wysyłali wiadomości do międzynarodowych korporacji, że jeśli korzystają z części i materiałów z Litwy, nie będą już mogli sprzedawać na rynku chińskim ani zaopatrywać się tam" - powiedział Reutersowi wiceminister spraw zagranicznych Mantas Adomenas. Jak dodał, niektóre firmy ugięły się pod presją Pekinu. Nie wymienił ich jednak z nazwy.
Doniesienia o naciskach chińskich władz potwierdza Vidmantas Janulevicius, szef zrzeszenia litewskich przedsiębiorców przemysłowych. "W tym tygodniu po raz pierwszy widzieliśmy bezpośrednią presję Chin na dostawcę, aby zrezygnował z litewskich towarów. Wcześniej mieliśmy tylko groźby, że może się to zdarzyć, teraz stały się one rzeczywistością" - powiedział.
Adomenas dodał, że Pekin ograniczył również sprzedaż zza Muru na Litwę, m.in. poprzez rezygnację z gwarancji eksportowych. "Wpłynęło to na żywność, lasery, surowce, farmaceutyki, meble, odzież” - stwierdził.
"Nie poddamy się tej presji" - zapewnił wiceminister. "To, czy nazywamy Tajwan Tajwanem, zależy od Litwy, nie od Pekinu" - podkreślił.
Eksport z Litwy do Chin wyniósł w 2020 r. zaledwie 300 mln dol. i stanowił mniej niż jedną setną sprzedaży za granicę, dlatego samo usunięcie z rejestru celnego nie powinno być dla Litwy specjalnie bolesne, choć niektórzy przedsiębiorcy zapewne ucierpią. Ale gdyby presja na firmy z innych państw okazała się skuteczna, to koszty byłyby dużo większe. Litwa jest małą i otwartą gospodarką - eksport towarów i usług stanowi blisko 75 proc. PKB (w przypadku Polski ok. 55 proc., a Niemiec - niespełna 44 proc. w 2020 r.).
Władze Litwy planują utworzenie specjalnego funduszu, który pomoże eksporterom, oraz zwróciły się o wsparcie do Unii Europejskiej. Komisja Europejska zaprezentowała w tym tygodniu narzędzie mające przeciwdziałać naciskom gospodarczo-politycznym ze strony krajów trzecich. Na razie ws. Litwy nie podjęła zdecydowanych działań, oficjalnie próbowała jedynie podjąć mediacje między krajami i grożąc skargą do Światowej Organizacji Handlu.
"Gospodarcza wojna Chin z Litwą, mimo małej skali, to wydarzenie na skalę globalną. Wilno świadome jest bardzo niskiej zależności gospodarczej od Chin i śmiało rozgrywa kartę Tajwanu w relacjach z Waszyngtonem. Pekin za to wytacza coraz cięższe działa - od nawoływań o wspólne sankcje z Rosją, przez szykany wobec litewskich film, po działania tak radykalne jak zablokowanie odpraw celnych. Jest w tym trochę bezradności Chin, bo trudno im przycisnąć Litwę. Ale ta wojna to też sygnał dla reszty naszego regionu, ale i świata - Chiny pokazują swój nowy gospodarczy arsenał" - komentował w poniedziałek Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Eksperci zwracają uwagę, że działania Pekinu są niezgodne z zasadami Światowej Organizacji Handlu. W tym tygodniu mija 20 lat, odkąd ChRL przystąpiły do WTO. Chińczycy są regularnie oskarżani o postępowanie niezgodne z regułami organizacji, m.in. dyskryminowanie zagranicznych firm i wspieranie rodzimego biznesu. Członkostwo w WTO było jednym z silników napędzających wzrost i rozwój Państwa Środka w ostatnich dwóch dekadach, przyczyniając się do włączenia kraju za Murem w globalne łańcuchy dostaw.