"Zapachniało powiewem jesieni", a raczej wspomnień. Fani powieści Sapkowskiego zdecydowali się sami nakręcić film o perypetiach wiedźmina, ale nie Geralta. Patrząc na zwiastun, "Pół wieku poezji później" wygląda obiecująco.


Aktorzy grają, bo chcą, filmowcy kręcą, bo chcą, a wielbiciele "Wiedźmina" nie mogą się doczekać, choć czekają niemal tyle samo co czytelnicy "Pieśni lodu i ognia" (a więc literackiego protoplasty serialu "Gra o tron") na "Wichry wojny". Projekt zapowiadany od 2015 roku ma szansę wreszcie ujrzeć światło dzienne. Przy okazji kolejnej zbiórki pieniędzy pojawił się bowiem trailer i zapowiadana data premiery na 30 listopada 2019 roku. Przypomnijmy, że Netflix nie podał jeszcze daty premiery swojej produkcji, ale wiadomo, że będzie ją można oglądać w czwartym kwartale tego roku.
Twórcy "Pół wieku poezji później" pokazują, że można zrobić film fantasy, nie posiadając wielkiego zaplecza w postaci stacji telewizyjnej, platformy filmowej czy wsparcia ministerstwa. Jak sami piszą na swojej stronie: "projekt jest realizowany non-profit i żaden z twórców i aktorów nie osiąga korzyści majątkowych z tytułu realizacji". Film ma być dostępny dla wszystkich, bezpłatnie, na Youtubie.
W 2016 roku twórcy organizowali zbiórkę na film krótkometrażowy (około 15 minut), by "jako Słowianie [...] w pełni oddać ducha wiedźmińskiego Uniwersum - zarówno w muzyce, dialogach (które będą po polsku z angielskimi napisami), prawdziwych średniowiecznych sceneriach, ręcznie szytych kostiumach oraz zbrojach i broni wykonanej przez rzemieślników zajmujących się rekonstrukcją historyczną". Fani byli hojni i wpłacili na stronie polakpotrafi 47 tys. zł zamiast zakładanych 27 tys.
Zdjęcia ruszyły i produkcja trwała 3,5 roku. Ostatni klaps padł w marcu tego roku. Jednak materiał, który powstał, skusił twórców na pełnometrażową produkcję. Powstanie więc film o długości 80 minut. Na to potrzebne są dodatkowe fundusze - stąd kolejna, tym razem międzynarodowa, zbiórka. Jak na razie udało się otrzymać z crowdfundingu połowę potrzebnej sumy (cel ustanowiono na 15 tys. dolarów, czyli ok. 57 tys. zł, a zebrano do piątku, 19 lipca, zebrano 8370 dolarów, czyli 31,7 tys. zł).
Gdzie kręcono "Pół wieku poezji później?"
- zamek w Iłży - powstał w XIV wieku z inicjatywy biskupa krakowskiego. Kilkukrotnie łupiony i odbudowywany zyskał niepowtarzalny charakter, który jest połączeniem gotyku i renesansu. Obecnie jest w stanie zabezpieczonej i udostępnionej do zwiedzania "ruinie"
- skansen w Kuligowie, malowniczej wsi położonej nad rzecznymi rozlewiskami - większość eksponatów to chałupy z przełomu XIX i XX wieku, które wyposażone są w liczne przedmioty użytku codziennego. Można także podziwiać przetransportowaną z Podlasia przydrożną kuźnię z 1898 roku czy dworek drobnoszlachecki z Podlasia. Skansen grał już w filmach tj. "Zemsta" Wajdy, "Jasminum" i "Pornografia" Kolskiego
- warownia wikingów Jomsborg - to gród Wikingów i Słowian, którzy według skandynawskich sag mieli służyć królowi Bolesławowi Chrobremu. Znajduje się na Żoliborzu w Warszawie
Większość zdjęć ze względu na koszty ograniczona była do Mazowsza.
O kim będzie opowieść "Pół wieku poezji później"? Film rozpoczyna się ćwierć wieku po promie rivijskim, który stanowi zakończenie sagi o wiedźminie Geralcie w tomie "Pani z Jeziora" (nie licząc oczywiście alternatywnego zakończenia). Ponieważ Andrzej Sapkowski, los kochanego Yennefer pozostawił niepewnym - nie wiadomo czy zmarł, czy jedynie został przewieziony na tajemniczą wyspę, film skupi się na innym zabójcy potworów - Lambercie, którego gra Mariusz Drężek. Kaer Morhen, potocznie zwane szkołą wiedźminów, zostaje zaatakowane przez potężnego wojownika - Agaiusa (Janusz Szpiglewski).
Parę lat później z odbudowanej szkoły dla czarodziejek ucieka Ornella (Kamila Kamińska). Wielu myśli, że jej zniknięcie związane jest z odnalezieniem tajemniczej księgi Alzula. Nic więc dziwnego, że rusza za nią pościg, w którym główną rolę gra Triss Merigold (Magdalena Różańska). Służyć radą i pomocą ma jej Jaskier (Zbigniew Zamachowski) i jego, oczywiście nieślubny, syn Julian (Marcin Bubółka) oraz szukający zemsty wspomniany już Lambert, ostatni wiedźmin. Na monitorach zobaczymy też m.in. Andrzeja Strzeleckiego, który zostanie sołtysem Włościbyt.
Reżyserem filmu jest Jakub Nurzyński, który wraz z Dariuszem Gabrylewiczem i Brunonem Hawrylukiem odpowiada za scenariusz.
Pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość. Przed premierą polskiej i netflixowej produkcji odświeżyć sobie... "oryginał" z Michałem Żebrowskim. Albo książki, by zamęczać współwidzów komentarzami, że "to nie tak".